Rynek kwiatów

W parafii odpust – wszyscy sprzątają groby, stawiają na nich znicze i kwiaty. Większość kwiatów, to lilie. Kiedyś od ich zapachu rozsadzało głowę. Dziś pozbawione aromatu stoją w wazonach jak sklepowe manekiny. Bez wyrazu bez zapachu.
Ponoć pigmenty odpowiedzialne za ich barwę powstają z tych samych substancji chemicznych co aromat. Więc albo piękny kolor albo zapach. Poddane regułom rynku muszą przetrwać podróż z Brazylii, odstać w kwiaciarni i w naszych domach. Decyzja więc zapadła – róże, goździki, frezje i wspomniane lilie muszą stracić swój zapach na rzecz koloru i trwałości. Już tylko krok, by produkować łudząco podobne do żywych plastikowe kwiaty.
W człowieku konsumpcji jest dużo obojętności, ale żeby tak po prostu przestać zwracać uwagę na zmysłowy wymiar bukietu tulipanów?
Rynek pozbawił sensu kwiaty żywe. Stały się bezduszne. Utraciły eteryczność. Zdaje się, że pozostaje nam szalona amplituda rynku, która za kilka lat przyniesie z powrotem falę aromatów. Ich nazwy będą na nowo budzić dreszcz. Frezja, tulipan, lawenda, lilia, róża, bez, …
Całe szczęście, że są ogrody, na wsi, które nie poddają się tak łatwo regułom globalnego rynku.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz